Pierwszą gitarę elektryczną

skonstruował w 1931 zwolniony z pracy i narzekający na nudę George Beauchamp. Tygodniami eksperymentował w kuchni używając materiałów znalezionych w domu. Efektem jego depresji stał się przetwornik, użyty w pierwszej gitarze elektrycznej, stworzonej przez jego przyjaciela Paula Bartha na tym samym stole kuchennym. (więcej)

Mimo mniejszych rozmiarów

brzmienie Gibsona Travelling jest bardzo pełne i ciepłe. Jest to zasługa znakomitej elektroniki firmy Fishman, która idealnie oddaje brzmienie gitary akustycznej. (więcej)

Lokalizacja muzeum Rock'N'Rolla

w największym mieście stanu Ohio podyktowana była faktem, iż statystycznie najwięcej amerykańskich muzyków rockowych wywodzi się z tego stanu. (więcej)

Nie tylko na gitarze

Lobby Loyde był także basistą i w tym charakterze współpracował z zespołem Dirt wraz z Jexem Byronem, Mickem Holmesem, Leach i Cal MacAlpine. (więcej)

Tagi

  • Opener
  • Haineken
  • Muzyka
  • Muzyczny
  • Pearl Jam
  • Jack White
  • Faith No More
  • Black Keys
  • Festiwal muzyczny
  • Rock
  • Grunge
  • Artur Rojek
  • Bastile

Opener Festival 2014 - muzyczny mundial

Mimo że od tegorocznego Openera upłynął już prawie miesiąc, to chyba właśnie tyle czasu potrzebowałem żeby poukładać sobie cały pobyt, ubrać w słowa i napisać krótką relację z tego wydarzenia. Moja wizyta nad morzem pierwotnie miała objąć dwa festiwalowe dni, w ostatniej chwili do line-up'u wskoczył Faith No More – to przeważyło szalę w stronę zakupu karnetu na całą imprezę. Wraz z wybranką serca spakowaliśmy więc potrzebne do festiwalowego życia minimum i w towarzystwie dobrej muzyki i paczki papierosów udaliśmy się w podróż na północ.

Opisać cały festiwal? Zadanie dość czasochłonne i trudne do zrealizowania. Postanowiłem skupić się więc na rzeczach, które w pozytywny i negatywny sposób wpłynęły na mnie najbardziej. Głównym założeniem w tym roku było zobaczenie i wysłuchanie Pearl Jam – czyli powrót do nastoletnich lat 90-tych. Legenda grunge pojawiła się jednak dopiero następnego dnia. Pierwszy dzień należał do Black Keys – zespołu, który lubiłem z ich pierwszych lat działalności. Ostatnia płyta amerykanów nie przekonała mnie, tak jak nie przekonał mnie występ na Openerze. Generalnie muzykom nie można było niczego zarzucić, koncert był energetyczny, przebojowy, głośny... zagorzali fani byli zachwyceni, mi jednak czegoś brakowało. Może Black Keys powinni grać wyłącznie w klubach, może na mniejszych scenach a może po prostu ta muzyka nie przemawia do mnie za mocno? Nie uwiedli mnie... i dobrze, że był to dopiero początek festiwalu.Czwartek – wyczekiwany, ukochany Pearl Jam. Mało brakowała by koncert nie odbył się w ogóle. Przed samym wyjazdem basista zespołu zgubił paszport i zaistniało ryzyko, że nie zostanie wpuszczony do Polski. Dzięki przychylności władz Jeff Amett jednak był i zagrał wyśmienicie. To był jak do tej pory mój jedyny koncert Pearl Jam na jakim byłem. Był tym samym najlepszym na jakim byłem i nie jestem w stanie ocenić obiektywnie czy był dobry, słaby lepszy – gorszy od innych. Dla mnie był wyśmienity, muzycznie – rewelacja, kontakt z publicznością – na 5 z plusem, czy trzeba czegoś więcej? Zespół zagrał przekrojowo, nie opierając się wyłącznie na materiale z ostatniej płyty. Było praktycznie wszystko co chciałem usłyszeć. Pojawił się także smakowity deser, rockowy hit Baba O'riley z repertuaru zespołu The Who. Ponad 2,5 godziny koncertu i wykrzykiwania z Eddiem Vaderem teksów piosenek, zrobiło swoje – do hotelu wróciłem zmęczony ale naprawdę szczęśliwy. To co powaliło mnie na łopatki i sprawiło, że nie mam ochoty wstawać miało jednak dopiero nadejść...Mój ulubiony dzień tygodnia (piątek), stał się także ulubionym dniem na festiwalu. Jack White – jeden z najbardziej płodnych artystów naszych czasów. Człowiek, którego cenię za to, że wszystko za co się zabiera zmienia w muzyczne złoto. Z ogromną łatwością tworzy muzykę porywającą, gustowną i przystępną jednocześnie. White Stripes, The Raconteurs, The Dead Weather – artystyczne twory, które w swojej solowej twórczości Jack połączył w jedno, dodając coś jeszcze nowego i filtrując całą tę miksturę, zmieniając ją w doskonały wręcz materiał. Taki też był koncert White'a na Openerze 2014. Najkrócej mówiąc 100% energii, ani jednej sekundy nudy. Mam wrażenie że muzycy na cenie bawili się równie dobrze jak publiczność. Koncert nie był kolejna "sztuką", którą trzeba odbębnić na trasie, zgarnąć kasę i jechać dalej. Artysta i jego zespół dali z siebie wszystko. Były utwory z dwóch solowych płyt Jack'a, były hity White Stripes i The Raconteurs. Występ kompletny, spełniony, doskonały. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że wrażenia będą aż tak mocne.Sobota dzień, który nosił znamiona ostatniego w pełni tego słowa znaczeniu. Zmęczenie, lekki ból głowy i świadomość, że to co najlepsze już za nami. Zaraz, zaraz... czy nie zapomniałem o czymś? Faith No More to zespół, który zobaczyć na żywo było moim marzeniem od zawsze. Panowie od lat są w lekkim muzycznym zawieszeniu. Ostatni pełnowymiarowy album pojawił się w 1997 roku. Zespół skupia się wyłącznie na granych sporadycznie trasach koncertowych. Trzeba jednak przyznać, że koncerty Faith No More dopracowane są perfekcyjnie. Strona muzyczna i wizualna robi niesamowite wrażenie. Na Openrze było podobnie, świetnie zagrany materiał, muzycy ubrani na biało, udekorowana kwiatami scena. Z głośników popłynęła moc dokładnie taka jakiej się spodziewałem i na którą czekałem wiele lat. Znów na plus i znów uśmiech od ucha do ucha ... dzięki wielkie Mike'u Pattonie!W sobotę odbył się także koncert Artura Rojka. W trochę niewygodnej dla Artura godzinie (jego koncert pokrył się cześciowo z występem Faith No More), mimo to muzyk dał z siebie wszytko i swoim występem zrobił na mnie wrażenie nie mniejsze niż zagraniczne gwiazdy. Bardzo żałuję, że nie miałem możliwości zobaczenia koncertu do samego końca (po około godzinie trzeba było przemieścić się na drugi koniec strefy festiwalowej). Muzyka Rojka użekła mnie od samego początku a koncert potwierdził świetną, muzyczną formę byłego frontmana Myslovitz.

Festiwal skupił oczywiscie dużo więcej gwiazd współczesnej muzyki – Bastille, Lykke Li, Foals Foster The People, MGMT, ... to tylko część ze smakowitych dźwiękowych kąsków w tym roku.

Cztery dni, wszechobecny Haineken, dziesiątki koncertów – Opener 2014.