Klub 27 - wiecznie młodzi
Pierwsze przypadki śmierci w wieku dwudziestu siedmiu lat przypadły na rok 1908 (śmierć Louisa Chauvina) oraz następujących kolejno po nim Roberta Johnsona, Jessego Belvina, Rudyego Lewisa i Malcolma Hale. Do najbardziej popularnych członków klubu, a więc przedstawicieli niechlubnej grupy należy Brian Jones, którego ciało znaleziono nocą w basenie w roku 1969. Spekuluje się, że został utopiony przez robotnika Franka Thorogooda. Dom współzałożyciela The Rolling Stones został tego samego wieczoru okradziony z nagrań i pamiątek.Już rok później scena muzyczna straciła kolejnych wybitnych artystów – Jimiego Hendrixa i Janis Joplin. 17 września 1970 roku Hendrix napisał poemat „The Story of Life”, następnie popijając czerwone wino zażył dziewięć tabletek nasennych. Po kilku godzinach obudziły go wymioty i duszności, a stwierdzony zgon spowodowany był najprawdopodobniej zachłyśnięciem się wymiocinami. W organizmie wirtuoza gitary znaleziono amfetaminę, Seconal, Allobarbital, Durophet oraz wyżej wspomniany Vesperax nasenny. Życie Janis Joplin przepełnione było wszelkiego rodzaju nałogami – poczynając od alkoholu, kończąc na narkotykach. Niedługo przed ukazaniem się na rynku nowego albumu „Pearl 4”, Janis znaleziona została w pokoju w hotelu w Hollywood. Zmarła wskutek przedawkowania heroiny i morfiny.Kolejny rok przyniósł utratę kolejnej legendy – Jima Morrisona. Pojawiło się wiele hipotez dotyczących jego nagłej śmierci – pierwsza z nich dotyczyła przedawkowania heroiny i ta również okazała się być najbardziej prawdopodobną. Jego ciało znaleziono bowiem w wannie pełnej zimnej wody, a w taki właśnie sposób odratowywano osoby, które przedawkowały narkotyk.Te trzy lata na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przyniosły ogromną stratę i ubytek dla światowej muzyki wszelkiego gatunku. Przez kolejne dekady do „Forever 27” dołączały coraz to nowsze nazwiska – Linda Jones, Leslie Harley, Peter Ham, czy Helmut Collen. Okazało się jednak, że to dopiero początek długiej, nie kończącej się listy artystów, które zmarły mając przed sobą całe życie, karierę oraz możliwości na stworzenie niezapomnianych dla całego świata brzmień. Po dwudziestu trzech latach od ostatniej najbardziej nagłośnionej i najczęściej wspominanej tragedii do „Klubu 27” dołączył Kurt Cobain. Cierpiący już od dłuższego czasu na problemy z psychiką artysta przedawkował Rohypnol i popił go alkoholem. Gdy jednak po jednym dniu wybudzono go ze śpiączki, zaprzeczył wszelkim spekulacjom o jego próbie samobójczej. Pod koniec tego samego miesiąca przyjęto go do Centrum Odwykowego Exodus, z którego uciekł po upływie zaledwie dwóch dób. 8 kwietnia 1994 w jego domu znaleziono ciało artysty, życie odebrał sobie poprzez strzał w głowę. W książce „Heavier Than Heaven” siostra Cobaina wyznaje, że artysta w dzieciństwie nieraz wspominał, że chciałby wstąpić do słynnego klubu.Lista nieustannie się powiększała. Przyczyny zgonów dotyczyły wypadków samochodowych, przedawkowania narkotyków i alkoholu, samobójstw i zatruć. I choć od roku 1994 nie mówiło się już tak wiele o grupie zmarłych artystów, to przełom nastąpił w roku 2011, kiedy 23 lipca zmarła Amy Winehouse. Ciało artystki znaleziono w jej mieszkaniu. Jako przyczynę zgonu podano wstrząs spowodowany dobrowolnym przedawkowaniem alkoholu. Piosenkarkę r&b dodano do członków „Forever 27” i temat znów powróciły na języki całego świata.Badania „Brithis Medical Journal” wykazują, że artyści w tak młodym wieku umierają trzy razy częściej niż ci starsi. Nie powoduje to jednak, że śmierć muzyków w wieku dwudziestu siedmiu lat wyróżnia się w jakikolwiek sposób na tle innych. BMJ neguje więc istnienie grupy „27”, dodając, że współcześni artyści mają lepsze możliwości na długie życie i karierę dzięki wciąż rozwijającej się medycynie. Śmierć - czy to młodszych, czy to starszych muzyków – zdarza się więc rzadziej niż w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, czy osiemdziesiątych.
Bez wątpliwości „Klub 27” istnieje. Świadczy o tym lista kilkudziesięciu wybitnych artystów, która niestety nieustannie się powiększa. Choć przyczyny zgonów legendarnych muzyków są różne, to w większości przypadków znane jest tylko jedno źródło, jedna przyczyna – showbiznes. Nieustanny stres, dążenie do sławy i późniejsze przejęcie na swoje barki jej ciężaru. Gwiazdy swoje cierpienie czy brak sił na tego typu wyzwania powierzały głównie narkotykom i alkoholowi, które uwolnić ich miały od męki i myśli, miały postawić ich na nogi. Pozostaje nam nadzieja, że wybitny artyści będą kontynuowali swoją twórczość przez długie lata, że liczba członków „Forever 27” nie powiększy się i że tragiczna śmierć Amy Winehouse była ostatnią z jaką fani muzyki na całym świecie musieli się zmierzyć.
Komentarze